niedziela, 25 listopada 2012

W sprawie newki

W tym tygodniu nie jest wykluczony nowy odcinek :). Przepraszam was, trochę się opuściłam, ale rozumiecie, szkoła nawet nie daje mi pomyśleć o naszych chłopcach :(...

piątek, 2 listopada 2012

Odc. 12 Oczami Kaśki


Teraz specjalnie coś dla Taśki Paryżanki, która miała urodziny a ja jej obiecałam prezent :). Wprowadzam nową narrację.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
Tymczasem u reszty
Oczami Kaśki.
Musiałam pozwolić jej jechać chociaż nie wiedziałam co powiem kiedy zostanę z nimi sama. Miałam jeszcze Agatę. Była w takim stanie. Ah ten Nathan. Przecież on doskonale wie jak działa na dziewczyny. Mati tylko zgrywa taką twardą. Kumpela i to wszystko. A wiem, że chciałaby się zakochać. Znam z opowiadań tego Gustawa. Faktycznie fajny facet. Materiał na przyjaciela. Tylko przyjaciela. Tym bardziej, że znam te jej rodzinne scysje. Jest zrażona bo jej matka z ojcem mają go za idealnego kandydata na męża. Buntowniczka nie z wyboru, ale z przymusu jeśli można tak powiedzieć. Ona chciałaby sama decydować o swoim życiu, ale wie, że nie może żeby "nie przynieść hańby rodzinie". Chociaż po tym co się teraz stało, stwierdzam, że za późno. Cecylia pewnie teraz zaśmiewa się ze swojej praprapra x razy wnuczki. Takie silne geny mogła przekazać tylko czarownica.
- Hej, Kaśka, jedziemy? - odezwał się Max śmiesznie akcentując moje imię.
- Eee, tak, jasne - czemu ja się zawsze muszę rumienić w takich momentach? Rozejrzałam się za Agatką. Flirtowała gdzieć po kątach. Uhh to jej hipnotajzing ajs. Tom był wprost zachwycony. Reszty też nie było nigdzie widać. Czyżby już pojechali? No dobrze, czyli wychodzi na to, że... O matko! Spędzę sam na sam Bóg jeden wie ile czasu z Maxem! Umrę! Widocznie stałam tam dalej jak pokraka bo Max zaczął się niecierpliwić. Położył rękę na moich plecach. Uuuh, gorąco. Szliśmy w stronę wyjścia. W sumie prowadził mnie bo nic nie widziałam oprócz jego ręki na moich plecach w wyobraźni prosząc go żeby zjechał choć ciut niżej. Jak na gentelmena przystało, zachowywał się nienagannie. Nie zjechał ani o centymetr. Otworzył drzwi i przepuścił mnie na zewnątrz. W zasięgu wzroku nie było żadnego auta. Domyśliłam się, że będzie trzeba podejść kawałek. Zawiało chłodem a ja zadrżałam. Bez słowa zdjął kurtkę i okrył mnie nią. Poczułam jego zapach. Ło Boże ile testosteronu. Miałam ochotę szarpać go jak dzika kuna w agreście*, ale powstrzymałam swoje rządze nie chcąc być od niego gorszą. Auto, jak mogłam się spodziewać miał wypasione do granic możliwości. Otworzył mi drzwi pasażera a sam chwilę później siedział obok za kierownicą.
- Dobrze się czujesz? - zapytał wyraźnie. Aha, zauważył, że nie byłam tak gadatliwa jak Mati. No ale jak ona się rozkręci... Zwłaszcza kiedy jest zdenerwowana, rzuca przekleństwami nie gorzej od wiejskiego szewca. Biedny Nathan będzie miał z nią przechlapane. Zastanawiam się gdzie się tak nauczyła? Nie ogląda telewizji, żyje we dworze jak królewna. Nie sądzę żeby tego uczyła dworska etykieta.
- Tak, tak. Mam nadzieję, że z Mati wszystko dobrze. A z kim jedzie Agata? - pytałam w czasie teraźniejszym bo nigdy nie wiadomo.
- Agata chyba dobrze się bawi z Tomem - uśmiechnął się lekko rozbawiony ale może i zasmucony? - chłopaki już pojechali kiedy ty byłaś zamyślona.
Przytaknęłam tylko bo z tego onieśmielenia nie wiedziałam co powiedzieć. On pierwszy mi się podobał z całego zespołu. We wszystkich teledyskach jaśniał mi jak gwiazda zaranna. A teraz siedziałam obok niego. Obecnego, żywego, NAMACALNEGO ;). Pogrążona w tych rozmyślaniach nie zauważyłam, że zajechaliśmy na miejsce.
- Jesteśmy - oznajmił Max - i nie martw się o Agatę. Wygląda na taką, która sobie poradzi. Jak chcesz to Mati jest na trzecim piętrze w 337, ale pewnie już śpi - w myślach byłam mu wdzięczna za dobór zrozumiałych słów.
- Tak, nie idę do niej teraz. W którym pokoju mieszkam? - Max nie powstrzymał uśmiechu na słowo "live", które sugerowało co innego niż miałam na myśli. Grunt, że zrozumiał.
- Zaprowadzę cię. Z resztą mieszkam obok - na to ostatnie chyba nie muszę mówić co sobie wyobraziłam. Z mojej mimiki można czytać jak z otwartej księgi i założę się, że wiedział co mi po głowie chodzi. Weszliśmy do recepcji. Babka za kontuarem dziwnie mnie zmierzyła wzrokiem. No tak, miałam na sobie jego kurtkę a mój "koczek a'la Kaśka" pewnie już nie wyglądał tak doskonale. Skurczyłam się pod jej spojrzeniem. Patrzyłam jak Max pewnie podchodzi do niej, bierze klucz i odwraca się do mnie z uśmiechem. Widząc moje speszenie objął mnie. Myślałam, że umrę. Recepcjonistka teraz już otwarcie się gapiła. Miałam to gdzieś. Max mnie obejmował. Hmmmmm. To nie było zdanie tylko takie wtrącenie, no ;). Wjechaliśmy windą. Otworzył drzwi.
- Dziękuję za odprowadzenie - szepnęłam
- To była dla mnie przyjemność - powiedział i pocałował mnie. W rękę. Szkoda, ale zawsze to coś.
Dzień się skończył.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
Taśka, nie zabij mnie za te nowe cechy;D. Mam nadzieję, że się cieszysz z prezentu. Wiesz w jakich warunkach to pisałam. Aguś, dla Cb Słońce też było bo masz Tomusia.
~Green~
P.S.
Nie było sprawdzane więc mogą być błędy. Z góry sorki.

poniedziałek, 22 października 2012

Odc. 11 Super pomysł

Hej, Laski, mam dla Was bonusowy odcineczek. Super długi ze względu na to, że ostatnio była pełna 10 :D. Dotrwałyście ze mną do tego momentu, więc specjalnie dla was, odcinek 11.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
Szliśmy z Nathanem pod rękę przez centrum Berlina. Nie kryliśmy się wcale. Jedynie dyskretnie podążał za nami ochroniarz. Już zauważyli nas ludzie, już biegną w naszym kierunku, już wołają o autografy, o zdjęcia, zadają pytania. A ja? Uśmiecham się smutno. Czyż to nie jest spełnienie marzeń nastolatki? Być dziewczyną Nathana Sykesa z The Wanted to nie byle co. Spodziewacie się, że za raz napiszę: "... i wtedy się obudziłam", ale zaskoczę was. To nie sen. To wszystko dzieje się na prawdę. Nie wiem tylko czy być szczęśliwa. Z jednej strony może i fajnie, ale z drugiej co powiedzą moi rodzice? Już widzę ojca jak z pogardą wypluwa, że jestem taka jak babka, krew Cecylii zawsze musi być "trafiona", niepełnowartościowa. Uśmiech schodzi z mojej twarzy. Nathan widzi to i przytula mnie. Ludzie wrzą. Zgodziłam się, bo chciałam wyplątać chłopaków z kłopotów, których sama byłam przyczyną. Myślałam, że uda mi się naprawić sytuację, a stało się jeszcze gorzej. Straciliśmy kontrolę. Na szczęście ochroniarz w porę interweniuje. Zanim naprą na nas, zanim swoją ciekawskością i głodem cudzej biografii zbiją nas z nóg, rozedrą na strzępy. Odpycha tłumy wdzierające się do naszej prywatności, zabierające nam szczęście. Zanim wyssą ostatnią kroplę, jesteśmy bezpieczni. Płaczę. Nie szlocham, nie łkam spazmatycznie łapiąc powietrze. Łzy tylko płyną mi po policzkach.  Nath przytula mnie, czule głaszcze po plecach i głowie. Nie zważa na to, że jego koszula jest już mokra. Cicho śpiewa piosenkę, słowa przeznaczone tylko dla moich uszu, sączą się jak słodka ambrozja z jego do mojego serca. Stoimy w ciemnym zaułku, przeznaczeni tylko dla siebie, odgrodzeni ciałem ochroniarza od wścibskich ludzi, bezpieczni. Czuję ciepło drugiego ciała, spływa na mnie uspokojenie, oddala niepokojące myśli. Nić porozumienia łączy mnie z nim jak dotąd z nikim innym. Ja wiem, że on mnie rozumie. Nie muszę tłumaczyć. On czuje to samo. Nie wiem jak będzie wyglądała moja przyszłość. Nawet nie wiem co się stanie za dziesięć minut. Czy dzikie tłumy nie przedrą się tu, gdzie jesteśmy, czy jutro będziemy jeszcze żyć? Mogę umierać. Byle razem.
- Co powiemy? Hej, co wy powiecie - Jane* się zaśmiała - wy naważyliście piwa, wy musicie je wypić. Ja wam tylko pomogę, mam świetny pomysł.
- My naważyliśmy piwa? To Nathan! - oburzył się Tom
- Nathan, Nathan. Mów co chcesz, ale jesteśmy zespołem i jest coś takiego jak "jeden za wszystkich, wszyscy za jednego" - odparował Jay (uhuhu rymnęło mi się :P)
- Jay ma rację - powiedział milczący dotąd Siva. Wszyscy popatrzyliśmy na niego. Jego poważna mina nie wróżyła nic dobrego. On jak zwykle pierwszy uświadamiał sobie coś, co do reszty trafiało chwilę później - niech Jane mówi, może to będzie rzeczywiście najlepsze wyjście - Siva zazwyczaj się nie udzielał, ale jeśli już, zawsze mądrze.
- Zostaniecie parą! - radośnie wykrzyknęła Jane
- Że kim? - wytrzeszczyłam oczy
- P-a-r-ą - przeliterowała. Bałam się spojrzeć na drugą zainteresowaną stronę. Jane coś tam jeszcze gadała, ale docierały do mnie pojedyncze słowa.  Dopiero później ułożyłam sobie sens, Że tak nie będzie takiej sensacji, że całują się z pierwszą lepszą fanką, a jednocześnie przyciągną większe zainteresowanie upublicznioną "dziewczyną", o której nikt dotąd nie wiedział.
- Halo, halo! Ziemia do młotka - Jay szturchnął zamyślonego Nathana.  Sama podskoczyłam wyrwana z zamyślenia. Uświadomiłam sobie, że nawet z nim nie rozmawiałam twarzą w twarz. O matko. To wszystko takie skomplikowane. Jakby myśląc o tym samym, odezwał się:
- Słuchajcie, odwieźcie dziewczyny do hotelu - zwrócił się do chłopaków- a ja pojadę z Matyldą - ciekawe skąd wie jak mam na imię. Pewnie laski mu powiedziały. Wszyscy się zgodzili. Ja byłam w takim szoku, że nie umiałam się ruszyć. Nathan patrzył na mnie wyczekująco żebym się ruszyła, ale tyłek przyrósł mi do kanapy. Tyle myśli tłoczyło się w mojej głowie, że nie zaprotestowałam gdy mnie objął i wyprowadził z pomieszczenia. Poszliśmy, jak mniemam, do tylnego wyjścia. Nawet mój zmysł ogarniania wszystkiego i dbania o wszystkich mnie opuścił. Miałam nadzieję, że dziewczyny wiedziały co mają robić. Wyszliśmy na chłodne, rześkie powietrze. Wszędzie było ciemno. To i ręka Natha, która była już zdecydowanie za nisko, otrzeźwiły mnie.
- Czekaj no. Co tu się w ogóle dzieje? Czy ja jestem w ukrytj kamerze?! - Wiecie jak to wygląda jak ktoś tak idzie i nagle przystaje bo mu się żaróweczka nad główką zapaliła, nie? Ja tak wyglądałam. Nathan też przystanął i popatrzył na mnie czy nie żartuję. Zaśmiał się, ale nie dołączyłam do niego, więc się trochę zmieszał.
- Nie jesteś w ukrytej kamerze. Masz rację, to wszystko dzieje się trochę za szybko,  a ja się nawet nie przedstawiłem. Jestem Nathan Sykes z The Wanted - podał mi rękę. Ej, to już zakrawało na ironię. Mimo wszystko podjęłam grę.
- Matylda, dla przyjaciół Mati - uścisnęłam jego rękę, ale nie podałam nazwiska bo i tak by go nie wymówił.
- Powiedziałeś, że wieziesz mnie do hotelu, co to za miejscówa? My z dziewczynami miałyśmy spać gdzie indziej.
- Byłaś nieprzytomna przez dwie godziny. W tym czasie wszystko załatwiliśmy. Dziewczyny będą z tobą w tym samym pokoju tylko pojadą z chłopakami. My musimy pogadać.
- Oo, musimy pogadać, no nie domyśliłabym się - gniewnie zmróżyłam oczy. Widząc to uśmiechnął się tak, że moje serce wywinęło koziołka.
- Mati, słuchaj, jeśli będziesz współpracować, pójdzie nam to sprawniej - porozumiewawczo poruszył brwiami, a ja oczywiście stosownie do ogółu sytuacji musiałam się roześmiać.
- No dobra, oboje jesteśmy w to zaangażowani. Nie mam lepszego pomysłu. Poza tym jestem wykończona i boli mnie głowa.
- Taaa, głowa to zawsze wymówka - jakby tylko to usłyszał.
- Heej, do rzeczy - szturchnęłam go w ramię - odwieź mnie do tego hotelu bo zasnę na stojąco a jutro pogadamy.
Wsiedliśmy do jego auta, pachnącego jakoś tak przyjemnie, że jakbym nie była taka zmęczona, na pewno bym go za to skomplementowała. Już miałam go pytać co z moim autem, ale ubiegł mnie informując, że odprowadzili je na strzeżony parking. Kluczyki spoczywały w mojej kieszeni. W czasie jazdy cicho grała muzyka. Dobre nagłośnienie nie powodowało drażniących szumów, to też niedługo zasnęłam. Obudziło mnie delikatne potrząśnięcie i delikatny głos Nathana. Byliśmy na miejscu. Nie wiem czy dobrze zrozumiałam bo mówił po angielsku a ja byłam zaspana, ale wydawało mi się, że zaproponował mi zaniesienie mojej szanownej osoby wprost do łóżeczka. Noł łej - pomyślałam i wygramoliłam się z auta. Będąc jeszcze połową siebie we śnie, nie protestowałam gdy złapał mnie za rękę. Oparłam się o niego. Bił od niego jakiś spokój połączony z czymś pozytywnym. Nie ładnie mnie wykorzystywać kiedy praktycznie śpię, ale on się nie przejmował. Skierowaliśmy się wprost do windy, później do pokoju. Ostatnie co pamiętam to jak zdjął mi buty i bluzę i otulił kołdrą. Odpłynęłam do krainy snów.
- Hej, Mati, wstawanko - moim językiem, co znów mnie zaskoczyło, posłużył się mój wieczorny odprowadziciel, budząc mnie.
- Jeszcze pięć minutek - wystękałam przewracając się na bok. W odpowiedzi poczułam wczorajszy zapach, pewnie jego perfum i cień zasłaniający mi światło. Otworzyłam oczy. Jego twarz była jakieś pięć centymetrów od mojej.
- Wstajemy! - krzyknął po czym szybko się odsunął. Dobrze zrobił bo ze strachem zerwałam się z łóżka i pewnie rypnęłabym w niego.
- Gdzie ja jestem? Co się dzieje? - z przestrachem rozglądałam się po nieznanym pomieszczeniu
- Później będzie czas na wyjaśnienia - już ciągnął mnie ku, jak mniemam, łazience. Wzięłam szybki prysznic i ubrałam się w przygotowane ciuchy. Już w aucie wyjaśniał mi plan. Jechaliśmy do centrum Berlina polansować się na " zakochaną parkę". Chwilę tam jechaliśmy, więc miałam czas na rozmyślania. Wczorajsze wydarzenia powróciły jak kac. Negatywne skutki spontanicznego działania. Nie przewidziałam, że może się tak stać. Co będzie dalej? Ale oto byliśmy już na miejscu. Musieliśmy wejść w swoje role. Ochroniarz już na nas czekał.
Szliśmy z Nathanem pod rękę przez centrum Berlina. Nie kryliśmy się wcale. Jedynie dyskretnie podążał za nami ochroniarz. Już zauważyli nas ludzie, już biegną w naszym kierunku, już wołają o autografy, o zdjęcia, zadają pytania. A ja? Uśmiecham się smutno. Czyż to nie jest spełnienie marzeń nastolatki? Być dziewczyną Nathana Sykesa z The Wanted to nie byle co. Spodziewacie się, że za raz napiszę: "... i wtedy się obudziłam", ale zaskoczę was. To nie sen. To wszystko dzieje się na prawdę. Nie wiem tylko czy być szczęśliwa. Z jednej strony może i fajnie, ale z drugiej co powiedzą moi rodzice? Już widzę ojca jak z pogardą wypluwa, że jestem taka jak babka, krew Cecylii zawsze musi być "trafiona", niepełnowartościowa. Uśmiech schodzi z mojej twarzy. Nathan widzi to i przytula mnie. Ludzie wrzą. Zgodziłam się, bo chciałam wyplątać chłopaków z kłopotów, których sama byłam przyczyną. Myślałam, że uda mi się naprawić sytuację, a stało się jeszcze gorzej. Straciliśmy kontrolę. Na szczęście ochroniarz w porę interweniuje. Zanim naprą na nas, zanim swoją ciekawskością i głodem cudzej biografii zbiją nas z nóg, rozedrą na strzępy. Odpycha tłumy wdzierające się do naszej prywatności, zabierające nam szczęście. Zanim wyssą ostatnią kroplę, jesteśmy bezpieczni. Płaczę. Nie szlocham, nie łkam spazmatycznie łapiąc powietrze. Łzy tylko płyną mi po policzkach.  Nath przytula mnie, czule głaszcze po plecach i głowie. Nie zważa na to, że jego koszula jest już mokra. Cicho śpiewa piosenkę, słowa przeznaczone tylko dla moich uszu, sączą się jak słodka ambrozja z jego do mojego serca. Stoimy w ciemnym zaułku, przeznaczeni tylko dla siebie, odgrodzeni ciałem ochroniarza od wścibskich ludzi, bezpieczni. Czuję ciepło drugiego ciała, spływa na mnie uspokojenie, oddala niepokojące myśli. Nić porozumienia łączy mnie z nim jak dotąd z nikim innym. Ja wiem, że on mnie rozumie. Nie muszę tłumaczyć. On czuje to samo. Nie wiem jak będzie wyglądała moja przyszłość. Nawet nie wiem co się stanie za dziesięć minut. Czy dzikie tłumy nie przedrą się tu, gdzie jesteśmy, czy jutro będziemy jeszcze żyć? Mogę umierać. Byle razem.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Jak się podobało?:P
Mam zaje*iście ważne pytanie i proszę nie pominąć odpowiedzi na nie w komach. Otóż czy czytałbybyście dalej to opowiadanko jeśli wplotłabym w nie losy One Direction? Proszę szczerze bo mam pewną koncepcję, ale potrzebuję waszych odpowiedzi.
~Green~

środa, 17 października 2012

I found you :)

Hej, lasencje moje <3
Dziś nie będzie odcinka, bo:
Mam dla was takiego newsa, że padniecie! Może już to widziałyście, ale i tak wstawiam:

http://www.youtube.com/watch?v=5r8G3SEGIV0&feature=player_embedded

Dostałam od Ady, mojej bff, którą kocham :**

W ogóle to przeżywałam punkt kulminacyjny (wiecie o co mi chodzi ;) jak to oglądałam. Zobaczcie co Siva robi jak ta laska coś gada do Nathana. A wgl jak oni wyglądają no brak słów dla ich seksualności, gorącości i nie wiem co jeszcze, ale bym brała <33.
Umieją się bić, Max jaki bonzo wywalił go do góry nogami:D. Świetnie na nim leży ta marynauka. Obczajcie drugą solówkę Nathanka. Jestem zazdrosna <wrrrr> i mam nowe marzenie: chcę być uratowana z niewoli przez The Wanted.
Jak wyciągają z wody tę skrzynkę, wyglądają jak jakiś gang :P.
Co o tym sądzicie?
~Green~

poniedziałek, 15 października 2012

Odc. 10 What can we do?


Kto by się po Jay'u spodziewał konstruktywnego i w pełni obiektywnego opisu wydarzeń. Jak stara baba z targu musiał w najmniej stosownych momentach wtrącać swoje pięć groszy. Wracając do Jaya i jego opowieści:
- Wyglądało to tak, jakbyście byli połączeni jakąś niewidzialną nicią. Chemia między wami normalnie była tak gęsta, że aż prawie namacalna. Chyba jakbym spróbował przeciąć to wiążące porozumienie, odrzuciłoby mnie jak od czegoś pod napięciem. Pewnie wyglądałbym jak spalony kurczak - na widok jego miny nawet ja zaczęłam się śmiać od czego rozbolała mnie głowa. Chyba musiałam nieźle rąbnąć w coś twardego.
- Hej, do rzeczy! - upomniałam go.
- Już, już. No więc nie mogłem nic zrobić, jedynie czekać na rozwój wypadków. Nathan to płaksa (na co dostał od niego sójkę w bok), ale jeszcze nigdy nie słyszałem go tak przepełnionego emocjami. Każdy jakoś tam zaśpiewał swoją kwestię, ale przy jego wejściu brzmieliśmy jak gdaczące kury - nie no z nim nie da się wytrzymać!
- Zszedł ze sceny. Ja sam chciałem tam lecieć, nie wiem sam czy po niego, czy do ciebie ( zwrócił głowę w moją stronę), ale wiedziałem, że to poniekąd nie mój biznes. Nie należało się wtrącać. Jak podszedł do barierek, fanki oszalały. Myślałem, że rozniosą to ogrodzenie. Ochroniarze walczyli z całych sił, ale on nie wybrał żadnej. Dla niego istniałaś tylko ty - jego ton stał się aż nazbyt poważny. Wiecie jak to jest, jak ktoś kpi, może wyśmiewa jakąś podniosłą scenę naśladując jej ton wyrazu, nie? On właśnie tak brzmiał w tej chwili.
- Wiwatujące niewiasty tak bardzo napierały na ciebie swymi aparycjami, iż spodziewałem się rychło ujrzeć twe zacne trzewia - laski parsknęły śmiechem - ale nie było mi to dane, gdyż złożył na twych ustach niczym płatki róży delikatny niczym powiew zefirka pocałunek a w efekcie omdlenie twoje uchroniło cię przed śmiercią - zakończył swoją opowieść Jay.
- Tak, tak, wszystko to jest bardzo zacne, tylko mamy przerąbane - stwierdził Max.
- Dobrze, że to była ostatnia piosenka - dodał Tom - lada moment będzie tu nasz menago.
- Ej, to może ja spływam, co? - podniosłam się z kanapy
- Kto jak kto, ale ty zostajesz - powiedział Jay już normalnym tonem. Tylko Nathan się nie odzywał
- To wszystko moja wina - w końcu powiedział Nath. Miał spuszczoną głowę.
- To nie jest niczyja wina. Nad takimi rzeczami się nie panuje - odważyła się Kaśka. Wszyscy spojrzeliśmy na nią, na co się zarumieniła.
- No, w sumie tak, było widać, że nad tym nie panują - Max przyznał jej rację.
- Dobra, ale co na to powie szef? Jak my się z tego wytłumaczymy - martwił się Tom
Z korytarza co raz wyraźniej dobiegały mnie odgłosy rozmowy podniesionym tonem. Słyszałam przybliżający się tylko jeden głos, więc pewnie zdenerwowany rozmawiał przez telefon. Bez pukania rzeczony jegomość wtargnął do środka.
- Co mi powiecie na wasze usprawiedliwienie? - zakrzyknął od progu nie witając się
- Eee, no bo my właśnie.. . - jąkali się. To był czas na podjęcie przeze mnie inicjatywy.
- Jak domyślam się, jest pan menagerem chłopaków... - grzecznie zaczęłam - mówiłam szybko i płynnie by nie miał szans mi się wciąć dopóki nie powiem wszystkiego, co zamierzałam. Powiedziałam, że doszliśmy do wniosku, że to niczyja wina, a nawet ja jestem poszkodowana, jakby nie patrzeć, mam wielkiego guza na głowie, który do jutra ze dwa razy powiększy objętość. Przedstawiłam siebie i dziewczyny, poinformowałam, że nie jesteśmy jakimiś psychofankami, które planują omdlenia żeby się dostać za kulisy, a właściwie to w ogóle nie jesteśmy fankami bo znamy zespół od niedawna i prócz paru piosenek nie wiele o nim wiemy. Teraz trzeba było tylko jakoś zaspokoić media. Co najlepszego można było im powiedzieć?
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~~*~~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Co można powiedzieć mediom? Czekam na pomysły ;)
Ej, laski, tak mi słodzicie, że normalnie się rumienię :P. Jak byście mogły, byłabym wdzięczna za podpisywanie się pod komciami. Jak wszystkie jesteście anonimowe, to wygląda jakby jedna osoba pisała. Może tak jest? Jeśli nie to przekonajcie mnie o tym :).
~Green~

piątek, 12 października 2012

Odc. 9 Może małe buzi-buzi?

Publiczność posłusznie wykonała serię gwizdów i aplauzów po czym zaczęła się piosenka. Było to "Heart Vacancy". Tym razem mój wzrok złapał Max. Nie spodziewałabym się, ale tym razem zareagowałam trochę inaczej.
Wstałam z miejsca, ciągle utrzymując z Maxem kontakt wzrokowy. Czułam się jakby śpiewał do mnie. Ściemniało się już, więc to był idealny moment na to co chciałam zrobić. Kojarzycie teledysk do tej piosenki? Chłopcy śpiewają w starym, romantycznym mieście a jednocześnie pokazują jak publiczność ogląda film na świeżym powietrzu. Dziewczyna wchodzi na koniec do starego czarno-białego filmu. I ja, zamiast telefonu wyciągnełam zapalniczę, pstryknęłam i podniosłam do góry. Pierwsza zareagowała Ada przyzwyczajona do mojej nieobliczalności. Zapaliła wyświetlacz w telefonie. Dziewczyny za raz poszły w nasze ślady. Po chwili uniesione ręce z zapalniczkami lub telefonami miał cały nasz sektor. Chłopaki uśmiechali się promiennie i już jawnie śpiewali tę piosenkę dla nas. Bujałam się spokojnie w rytm ogarnięta magiczną aurą jaką roztaczali chłopcy i migoczące w górze światełka. Gdy piosenka się skończyła, przemówił Jay:
- Dziękujemy za pomysłowość z tymi zapalniczkami i telefonami, jak zwykle, dziewczynie w czapce. Brawa dla niej poproszę! - Tutaj ludzie zaczęli klaskać. Ukłoniłam się nieśmiało. 
- Następna piosenka będzie trochę szybsza. Nasze najnowsze "Chasing the Sun". - Gromkie brawa i zaczęło się. Wyciągnęłam laski pod scenę bo w sektorze vip była taka możliwość. Było już tam sporo ludzi. Po kilku następnych piosenkach my nadal tam byłyśmy, a mikrofon przejął Nath:
- Zwolnimy nieco tempo. Piosenka o zdradzie. "Warzone". Usiadł do pianina i zaczął grać. Przypomniałam sobie moje pierwsze chwile z tym zespołem.To było tak niedawno, a ja już czułam z nimi jakąś więź. To on był pierwszym, którego poznałam. Pierwsze razy bywają trudny, ale ten sprawił mi przyjemność. Bo czyż to nie przyjemność, zwłaszcza dla fana, poznać osobiście obiekt swoich westchnien? 
I can't believe I had to see Nie mogę uwierzyć, musiałem to zobaczyć 
The girl of my dreams cheating on me                Dziewczyna z moich marzeń zdradza mnie
The pain you caused                                         Ból, który spowodowałaś
 has left me dead inside                                     zostawił mnie martwym w środku
I'm gonna make sure you regret that night     Zamierzam się upewnić, że żałujesz tej nocy
Jego przejmujący głos przepełniony był emocjami. W tej chwili rozumiałam ból, przeżywałam go razem z nim. Gdy doszło do refrenu i Max śpiewał, Nathan odszedł od pianina i zrobił coś czego bym się nie spodziewała. Może kiedyś, ale nie w tej chwili. Spodziewałabym się raczej, że przeżycia te są tak osobiste, że nie zechce ich podzielić z nikim. Zszedł ze sceny. Wolnym krokiem szedł przy barierce odzielającej publiczność od sceny. Serce biło mi co raz szybciej w miarę jak zbliżał się do mnie. Gdy się zatrzymał, był bokiem do mnie, a moje serce biło już tak szybko, że nie zliczyłabym uderzeń. Odwrócił się. Jego spojrzenie napotkało moje. Nie wiem co działo się na około. Byliśmy tylko on i ja. Poczułam się z nim kompatybilna. Wyciągnął rękę. Podałam mu swoją. Śpiewał patrząc mi się prosto w oczy. Nasze daszki bliźniaczych czapek niemal się stykały. Nasze usta dzieliły tylko jego słuchawka z mikrofonem (tańczyli, that's why nie mikrofon). Później był koniec piosenki, zdjął słuchawkę, zbliżył się bardziej. Nastała ciemność.
Obudziły mnie jakieś głosy:
- Co ty sobie wyobrażałeś! - to był chyba Max
- Nie wiem, po prostu czułem, że muszę to zrobić! Nie miałeś tak nigdy? - Nathan
- Wiesz co teraz będzie? Media oszaleją! Nie chcę być złą wróżką, ale to może zwiastować nawet nasz koniec! - Tom
- Tom, chyba przesadzasz, od jedengo pocałunku niczyja kariera nie dobiegła końca. - Jay
Za raz, uno momento, jakiego pocałunku? W ogóle gdzie ja jestem i co ja tu robię? 
- Jakiego pocałunku? - zapytałam cicho. Ktoś musiał mnie usłyszeć bo nagle w okół mnie zrobiło się gęsto.
- Obudziłaś się - stwierdził Siva - często mdlejesz?
Zemdlałam? No śmiechu warte! Niby od czego?
-Może małe buzi-buzi z Nathankiem tym razem na ocucenie? - Tom zaczął go przedrzeźniać cmokając mu nad uchem
- Chłopaki, spokój - uciszyłam ich - co ja tu robię? Jakie buzi-buzi z Nathankiem do cholery?
- Nathan opowiedz jej - zakomenderował Max 
Chłopak ochoczo zbliżył się, a na widok jego oczu znów zrobiło mi się słabo. Widząc moją minę, odszedł na krok.
- Jay, może lepiej ty to zrób bo znów zemdleje. 
- Dobra, więc z mojej perspektywy było to tak...
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~~*~~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
Opowieść Jaya w następnym odcinku. Proszę. Odcinek pisany po męczącym tygoniu o 00 w piątek. Chora usypiam na siedząco, ale czego to się nie robi dla czytających ... ;)
~Green~

środa, 19 września 2012

Odc. 8 W końcu koncert! :)


      Grał jakiś support, nie zwróciłam uwagi. Jacyć kolorowo ubrani chłopcy zagrzewali do śpiewania z nimi piosenek, ale ja nie byłam w stanie. Całą mnie pogrążyło myślenie o niebiesko - zielonych oczach Nathana, zmysłowych ustach Maxa, pięknej karnacji Sivy i słodkim uśmiechu Jay'a. Ci chłopcy, no mężyźni jakby nie patrzeć, wywrócili mój świat do góry nogami. Nie byłoby mnie tu gdybym wtedy nie poszła do Helenki. Ba! Nawet jakbym oglądała inną stację w tv. Czas mi się dłużył, nie mogłam się doczekać. Czułam pole podniecenia dziewczyn rosnące wokół mnie. Nawet Agata była podekscytowana, chociaż ten zespół jest jej obojętny. Samo to, że wymyśliłyśmy taki przekręt żeby wyrwać się na koncert do innego państwa. Jakie to nieodpowiedzialne, ale jaka adrenalina! W tym momencie przyciemniono światła, na scenie widać było mgłę. Widownia ucichła. Wrzawa wybuchła na nowo wraz z pierwszymi dźwiękami "Glad you came". Pierwszy śpiewał Max i też pierwszy pojawił się na scenie. Ludzie krzyczeli tak głośno, że przebijali się nawet przez osłony w naszym sektorze vip. Jednak tutaj było inaczej. Słyszałam słowa, które śpiewał mimo tego, że wstęp jest bardzo delikatny. Chwila muzyki i wyszedł Nathan. Śpiewając rozglądał się po ludziach. Doszedł i do naszego sektora. Popatrzył się na nas i uśmiechnął. Kaśka mało nie padła z wrażenia. Poklepałam ją po plecach. To dopiero pierwszy song! Później wychodzili pozostali, jak zwykle wyglądali świetnie. Gdy dźwięki pierwszej piosenki ucichły, aplauz wzmógł się na sile. Max uciszył wszystkich.
- Witajcie! Nazywamy się The Wanted. Wykonamy dla was kilka utworów. Mamy nadzieję, że będziecie się świetnie bawić! - mikrofon przejął Nathan
- Cieszymy się, że tu jesteśmy, zachęcamy oczywiście do śpiewania razem z nami. Dziewczyno z sektora vip, dobry wybór - na te słowa dotknął swojej czapki
Dziewczyny popatrzyły się na mnie. Wszyscy popatrzyli się na mnie. Tylko ja w całym sektorze miałam czapkę na głowie. Zdjęłam ją przyglądając się podejrzliwie. Była identyczna jak ta Natha. Uśmiechnęłam się do niego na co puścił mi oczko.
- Dość tych flirtów - przerwał nam Jay na co publiczność zaśmiała się równo jak w sitcomach - jedziemy!
Rozbrzmiały pierwsze nuty "Lightning". Nathana zwrócił na nas uwagę całego zespołu. Ja tam byłam zadowolona. Dziewczyny chyba nie przywykły do takich sytuacji, ale też były podekscytowane. Uśmiech nie schodził mi z twarzy kiedy chłopcy ciągle na nas zerkali. 
- I've been addicted to you                                     Jestem uzależniony od ciebie
since the first hit,                                                      od pierwszego wejrzenia
Out of control like a surge of electric                        Poza kontrolą, jak napięcie elektryczne
Yeah,                                                                  Yeah ;),
Your skin                                                            Twoja skóra,
The touch,                                                                Dotyk,
The kiss,                                                                  Pocałunek
The rush too much                                                Za duży pośpiech
And here it comes.                                                I to się zbliża.
Kiedy Nathan śpiewał te słowa, patrzył mi się prosto w oczy i czułam jakby to się odnosiło do mnie, jakby tymi swoimi pięknymi oczami zaglądał do mojej duszy. W mojej wyobraźni wszystko to miało miejsce. Już pierwsza linijka dała mi moc wykonawczą. Usiłowałam sobie wytłumaczyć, że takie rzeczy się zdarzają. Ja, taka niezdobyta, grająca niedostępną i bez najmniejszego problemu bawiąca się męskimi sercami, teraz sama dałam się podbić. Czułam się jak zahipnotyzowana. Jego głos działał na mnie jak zaklinacz na węża. Już zaczynało mi się robić gorąco, kiedy odwrócił wzrok. Był refren a ja czułam, że policzki mi płoną. Niesamowite co jakiś tam jeden Nathan Sykes potrafił ze mną zrobić za sprawą jednego spojrzenia! Kiedy piosenka się skończyła, przemówił Max:
- Dzisiejszy koncert nie pozwala nam zaprosić nikogo na scenę, a zrobilibyśmy to chętnie chociażby ze względnu na naszego drogiego Nathanka (puścił do niego oczko a Nath się uśmiechnął i spuścił wzrok). Dlatego myślę, że w imieniu nas wszystkich chcielibyśmy następną piosenkę zadedykować dziewczynie w czapce i jej koleżankom! Brawa dla nich poproszę!
Publiczność posłusznie wykonała serię gwizdów i aplauzów po czym zaczęła się piosenka. Było to "Heart Vacancy". Tym razem mój wzrok złapał Max. Nie spodziewałabym się, ale tym razem zareagowałam trochę inaczej.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
No ja mam nadzieję, że się podobało ;P. W końcu odcinek o chłopakach. Czy któryś z chłopaków podbije serce Matyldy? A może kórejś z jej koleżanek? Czytajcie w nextach ;).
~Green~

piątek, 31 sierpnia 2012

Odc. 7 Jedziemy!!!


W dzień koncertu wstałam wcześnie. Rodzice wiedzieli, że jadę do Kaśka’s babci do Berlę. Nie protestowali. Może dojrzeli już do myśli, że zaczynam układać sobie życie po swojemu, pewnie niedługo wyfrunę z gniazda bo też nie będę wiecznie mieszkać w jednym ze skrzydeł poniatowskiej rezydencji. Mam swoich znajomych i bez walki z nich nie zrezygnuję. Tak już mam, to po Sesil ;). A po co się kłócić, wywoływać sensacje i ściągać na siebie uwagę mediów jak można żyć w spokoju? Biedny Will. Przez ten ślub z Kate tyle się wycierpiał. Pamiętam jak rozmawialiśmy długie godziny o jego wątpliwościach. Przekonywałam go, że to wspaniała kobieta. Może trochę koścista, ale z wielkim sercem. Zawsze potrafiłam wyczuć człowieka. Tak samo dobierałam sobie swoich znajomych. Ubrana w poprzecierane pumeksem jeansowe rurki, bluzę z cookie monster i nike do kostki, pakowałam torbę do bagażnika. Nie zapomniałam zaopatrzyć się w muzykę na podróż, ale w czasie jazdy po dziewczyny, przypomniałam sobie, że nie jadłam śniadania. No cóż, trzeba będzie zaliczyć jakąś stację benzynową przed zjazdem na autostradę. Okulary są, portfel jest, dowód jest, czapka jest, papiery od auta mieszkają w aucie, bak pełny. Można wyruszać po przygodę!
- Boże jak ja się jaram! No nie wierzę po prostu – piszczała Kaśka wsiadając do auta
- Zachowaj ten entuzjazm jak chłopaki wyjdą na scenę – jak zawsze byłam opanowana – niełatwo będzie przekrzyczeć wszystkie fanki
- Ty jak zawsze praktyczna – zauważyła Kaśka
- No coś w tym jest – zgodziłam się – teraz jeszcze po dziewczyny i mojego brata
- No właśnie, miałam pytać, dlaczego go teraz nie ma?
- Dla niego też trzeba było załatwić jakieś alibi. Nie sądzisz, że było by podejrzane, że jedzie z nami do twojej babci?
- No tak, racja. To co dla niego wymyśliłaś? – jak zawsze była ciekawa
- Trenuje do zawodów. Jest u jakiegoś kolegi. Strasznie wciągająca ta nasza akcja. Trzeba było zatrudnić bardzo dużo osób do krycia nas i w ogóle.
- Ale warto! – ucieszyła się
Gdy byliśmy już wszyscy, z dziewczynami radośnie szczebiotałyśmy o jakże cudownym zespole, typowałyśmy najprzystojniejszego i śpiewałyśmy piosenki na głos. Mój brat tylko kręcił głową. Posilił się o jeden komentarz, że Nathan musi być gejem. Cierpliwie wytłumaczyłam mu, że to, że ktoś ma taki styl, nie prowadzi od razu do zmiany orientacji przez niego. Wciągnęliśmy się się w dyskusję na temat orientacji. Prawie zapomniałam o jedzeniu! Zatrzymaliśmy się na stacji. Całą wesołą gromadką wytoczyliśmy się z mojego auta i wpadliśmy na stację. Miny pracowników były bezcenne. Zapłaciłam i ruszyliśmy w dalszą drogę. Wtedy Agacie przypomniała się najważniejsza rzecz.
- A kto ma bilety? – wszyscy, prócz mojego rodzeństwa w liczbie jeden, wpadli w popłoch
- Spokojnie, Willi załatwił bajlety. Jego kurier ma czekać na nas na miejscu – uspokoiłam je
- Jesteś taką normalną dziewczyną a masz takie znajomości. Jak ty to robisz? – zaciekawiła się Ada
- Znasz legendę o Cecylii? Mam po niej zadziwiająco dużo
Rozmawialiśmy tak aż do wjazdu do centrum. Alek kazał wysadzić się gdzieś po drodze a my pojechałyśmy dalej. Trafiłyśmy na godziny szczytu, więc były straszne korki spotęgowane jeszcze obecnością fanów chłopaków. Przez telefon dogadałam się z Willem gdzie ma być jego kurier. Chyba nigdy nie rozmawiałam z nim przez telefon przy dziewczynach bo miny miały co najmniej zdziwione.
- Ty chyba nigdy nie przestaniesz mnie zaskakiwać, dziewczyno  - powiedziała Ada
Nie miałam zamiaru. Zaparkowałam na miejscu, które trzymał dla nas kurier i odebrałam od niego bilety. W drodze mijałam rozhisteryzowane dziewczyny, które chyba zrobiłyby wszystko żeby tylko dostać się za kulisy. Przepchałyśmy się przez tłum i zajęłyśmy nasze miejsca w sektorze dla vip-ów. Miałyśmy idealny widok na scenę i ze sceny był idealny widok na nas. Lada chwila koncert miał się zacząć.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
W kolejnym odcinku wreszcie dojdzie do spotkania głównej bohaterki, czyli Modern Princess i chłopaków z The Wanted. Już sama nie mogę się doczekać ;).
~Green~

niedziela, 19 sierpnia 2012

Odc. 6 Solidarność rodzeństwa


Ojciec z groźną miną mierzył nas wzrokiem. Mój brat miał te złośliwe iskierki w oczach.
- Będzie przeryp – pomyślałam – przez tego dziada mogę zapomnieć o koncercie! A na dodatek pewnie będę uziemiona!!
Uziemienie w naszym domu to nie był taki zwykły szlaban. Zakaz wychodzenia, znajomych, życie bez telefonu, komputera czy innych zabawek. To było zastąpienie służących i bycie zdegradowanym do ich poziomu. Nie to, że uważałam żeby np. Halunia była na jakimś niskim poziomie. Chodzi o usługiwanie całej rodzinie. Bycie takim przynieś, wynieś, pozamiataj.
- Wiesz, tatku – odezwał się Alek – bo to wszystko wina Matyldy! – serce podeszło mi do gardła. Mogłam tylko czekać na rozwój wypadków.
- Chciałem pożyczyć od niej Menueta na skrzypce a ona właśnie ćwiczyła i tak się zdenerwowała że jej przeszkadzam, że zaczęła mnie gonić aż zapędziliśmy się do twojego skrzydła.
-  No to po mnie – strzeliłam sobie w twarz w myślach.  Za raz, za raz! Co on powiedział?
-  Matylda powinna już umieć ten utwór grać z pamięci i pożyczyć ci te nuty – spojrzenie nieco mu złagodniało.
- Daj bratu te nuty – zwrócił się do mnie – i nie hałasujcie – odszedł zamykając drzwi za sobą.
- Nie wierzę! – odwróciłam się do brata – dlaczego uratowałeś mi tyłek?
- Spoko, siostra, nie za darmo – żachnął się
- Jakże mogłabym wątpić w twą przebiegłość i interesowność? – odpowiedziałam sarkastycznie – mimo wszystko nie prosiłam cię o to.
- Wiem, ale bez tego nie pojechałabyś na koncert a to nie leży w moim interesie – zmarszczył brwi
 - Aaa, zaczynam rozumieć. Pewnie wiesz że mam wolne miejsce w aucie i chcesz skorzystać? Plotki się szybko roznoszą.
- Jednak jesteśmy rodzeństwem – poklepał mnie po ramieniu
- Dobra, muszę ci się odwdzięczyć. Nie lubię zaciągać długów, więc sprecyzuj – niecierpliwiłam się
- Wiem, że ten nowy bojsbendzik, jak im tam, jest twoją nową zajawką. Oczywiście nie chcę na nich iść. Potrzebuję tylko podwózki do Berlina.
- No tak, ale wiesz, że jestem za ciebie odpowiedzialna i w razie jakby się coś stało muszę znać twoje plany. Muszę wiedzieć gdzie będziesz, z kim itd.
- Może wyda ci się to śmieszne, ale kumpla właśnie rzuciła miłość jego życia. Byli razem dwa lata. Chcę go wesprzeć w tych trudnych chwilach.
- Twój kolega mieszka w Berlinie? – zdziwiłam się, bo nic nie było mi wiadomo na ten temat
- Nie, akurat tam będzie żeby się ze mną spotkać.
- Nie uważasz, że to nierozsądne tak się umawiać? Co jeśli nie zgodziłabym się cię podrzucić?
- Wiesz, zawsze jeszcze mogę powiedzieć tacie o koncercie – jego twarz wykrzywił wredny uśmiech
- Aszszsz – prychnęłam na co brat uśmiechnął się szerzej
- Dobra, masz być pod telefonem
- Ok, luz, siostra, dogadamy się
Ten mały potwór wie jak dopiąć swego. Zakichany szantażysta!  W sumie gdyby był pełnoletni, miałabym go gdzieś, ale ja zwyczajnie się o niego martwię. Koncert co raz bliżej. Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze.
~*****~*****~*****~*****~*****~*****~*****~*****~*****~*****~*****~*****~*****~*****~
Nie będę już dłużej przeciągać! W następnym odcinku przechodzę do rzeczy! Czekajcie z niecierpliwością;)
Wasza ~Green~

czwartek, 16 sierpnia 2012

Odc. 5 Wpadka?


- Otóż są dwie możliwości, z których praktycznie od razu można jedną wykluczyć. Mówisz rodzicom prawdę, – na widok mojej miny od razu przytoczyła drugą możliwość – albo możemy coś nakitować że nie mam jak się dostać do Babci do Berlina, która jest chora i chciałaby mnie zobaczyć.
- No tak, ale moja mama na pewno zadzwoni do twojej żeby się przekonać – w moim głosie słychać było zrezygnowanie – i poza tym ty nie masz żadnej babci w Berlinie.
- Dobra, niech dzwoni. Podam jej numer mojej siostry. Będzie nas kryć, spokojna głowa.
- Tak? A co powiesz swojej mamie? Że dokąd się wybierasz? – nadal byłam sceptyczna.
- Moja mama będzie myślała, że jestem u Baśki.
- To ma sens.
Zaoferowałam podwózkę dziewczynom żebym mogła w spokoju pomyśleć. Gdy już byłam sama, wrzuciłam płytę do odtwarzacza i wsłuchałam się w niebiański głos Nathana.  W Warzone słyszałam ten autentyczny smutek jakby naprawdę przeżył to, o czym śpiewa. Druga zwrotka podchodzi odrobinkę pod dubstep, ale bardzo mi się podoba. Po trzecim przesłuchaniu znałam już tekst i śpiewałam razem z chłopakami. Miałam tak dobry humor, że nawet przepuściłam na pasach jakieś głupie bachory ( sorry, ale nie lubię dzieci). Piegowaty blondyn, na oko 10-letni, wystawił mi język. Przyjaznym uśmiechem zbiłam go z tropu. Dodałam gazu przez co silnik zamruczał jak polująca puma. Dzieciak przestraszył się i przebiegł przez pasy.
- Haha, dobrze ci tak – powiedziałam z wrednym uśmieszkiem i pojechałam dalej. Gdy byłam już w domu, Halunia zawołała mnie na obiad. To złota kobieta, naprawdę. Gdy jadłam wypytywała mnie o szkołę, jak z dziewczynami i wg. Normalnie mnie to denerwuje, ale na Hall nie potrafię się gniewać. Opowiedziałam jej o moim planie wypadu do Berlina. Powiedziała, że to ryzykowne, ale bez ryzyka nie ma zabawy. Przyznała, że w tym wieku, a zwłaszcza z moim charakterem, człowiek po prostu potrzebuje się wyszaleć. Jak dobrze, że to już ostatnia klasa. Szybko kończę lekcje. Jeszcze tylko matura a później chyba wyłączę autopilota mojego życia i przejdę na sterowanie ręczne. Babcia mówiła mi, że ma dla mnie odłożoną sporą sumkę i przekaże mi ją gdy tylko zdecyduję się zamieszkać na swoim”. Poszłam do pokoju, rozłożyłam książki i odrabiałam lekcje pogrążona w rozmyślaniach przy cichym akompaniamencie TW.
- Ciekawe jakby to było gdyby tak prawdziwy Nathan był tu i śpiewał mi – myślałam sobie – pewnie nie potrafiłabym się na niczym skupić.
Nie zauważyłam kiedy do pokoju wszedł mój brat.
- Słyszałem, że wybierasz się na koncert tych chłoptasiów – powiedział z kpiną w głosie.
- Alek spier*alaj stąd – rzuciłam w niego kapciem.
- Dobra, jak chcesz, ale żebyś się nie zdziwiła jak ojciec się dowie – odwrócił się z zamiarem wyjścia.
- Czekaj, czekaj. Coś ty powiedział?! – krzyknęłam.
- To pierwsze czy drugie? – rzucił z cwanym uśmieszkiem
- Skąd wiesz o koncercie? – byłam już zdenerwowana. Chyba tylko on umiał mnie tak szybko wyprowadzić z równowagi.
- A, czyli to prawda – teraz był już prawdziwie ucieszony.
- Ty mały, wredny… - zerwałam się z krzesła.  Uciekał przede mną drąc się w niebogłosy. Drzwi się otworzyły. Stał w nich ojciec z miną świadczącą, że przerwaliśmy mu coś bardzo ważnego.
- Co się tutaj dzieje? – huknął swoim basem.
No to jestem w dupie – pomyślałam
~*****~*****~*****~*****~*****~*****~*****~*****~*****~*****~*****~*****~*****~*****~
Czy ojciec dowie się o koncercie? Czytajcie następny odcinek!
Wasza ~Green~
P.S.
Kaśka, gratuluję wytrwałości bo chyba tylko Ty czytasz to opko.

niedziela, 12 sierpnia 2012

Odc. 4 Kto na koncert?


Ten odcinek dedykuję wszystkim dziewczynom, które w nim występują, czyli: Agacie, Kaśce, Adzie, Paulinie i Justynie <3. Dziękuję ze użyczenie mi waszych charakterów do opowiadania :*.
~*****~*****~*****~*****~*****~*****~*****~*****~*****~*****~*****~*****~*****~*****~
Mniej to działało z kobietami niż mężczyznami, ale ja zawsze potrafiłam jakoś ogarnąć tłum. Miałam mocny głos niezdradzający emocji, spojrzenie bystre i śmiałe. Gdyby była monarchia zamiast demokracji, pewnie zostałabym wybrana na głowę państwa. Poszłam na lekcje. Przeważnie byłam aktywna, zgłaszałam się i wg i byłam przewodniczącą klasy od początku liceum. Dzisiaj moje myśli zaprzątały ważniejsze rzeczy, a mianowicie koncert. Już myślałam kogo najbardziej chciałabym zabrać ze sobą. Planowałam totalnie babski wypad. Tym bardziej że nie sądziłam żeby moi koledzy lubili ten zespół. U mnie w szkole królował rap ewentualnie hip-hop. Z mojej czwartej ławki dzięki soczewkom (nigdy nie nosiłam publicznie okularów) widziałam wszystko, a sama nie rzucałam się w oczy. Patrzyłam w okno i rozmyślałam o cudownym głosie Nathana. Skoro grał na pianinie, pewnie lubi to robić. A skoro lubi to robić, mamy coś wspólnego;). Pomyślałam nawet że mogłabym rodzicom powiedzieć że wpadnę z wizytą to któregoś z zaprzyjaźnionych dworów w Niemczech, ale nie miałam tam takich sojuszników jak Will w WB (Wielkiej Brytanii).  Bardzo dużo bym ryzykowała udając się tam a później wymykając na koncert. No i przecież jeszcze musiałabym załatwić jakąś metę dziewczynom. Przecież udawanie że wszystkie są moimi pokojówkami nie wchodziłoby w grę. Zajrzałam do zeszytu Bartka. Miał zanotowane całkiem sporo, ja praktycznie nic nie licząc napisów „Nathan”, „Warzone”, „Glad u came” itp. Kiedy ja je zrobiłam. Bartek z uśmiechem przyglądał się mojemu zdezorientowaniu.
- Spoko, zeskanuję ci, chłopie – poklepał mnie po plecach.
- Bartek, jesteś moim mistrzem – uśmiechnęłam się do niego ciepło i spojrzałam mu w oczy. Zobaczyłam to, co zawsze mnie tak nie pokoi w oczach facetów. Jego jasne orzechowe tęczówki zaczęły się jakby ja wiem… rozpływać. Na szczęście, dzwonek przerwał nam tę dziwną sytuację. Wychodząc z klasy krzyknęłam coś na pożegnanie bo nie miałam z nim już żadnych lekcji (klasa maturalna) i poszłam do dziewczyn. Wszystkie stały patrząc się na mnie wyczekująco.
- No i? Zdecydowałyście się? – zapytałam. W sumie było nas sześć więc jedna musiała zrezygnować
- Ja nie mogę jechać – pierwsza odezwała się Justyna – jadę do babci. Ze smutną miną pokiwałam głową.
- A ty, Paula? – zapytałam widząc jej żal na twarzy – zbieram na wakacje, też nie mogę.
- Za to my bardzo chętnie – powiedziały równo Agata z Kaśką – ucieszyłam się bo chciałam żeby to były właśnie one. Kaśka naprawdę bardzo lubiła ten zespół a Agata była mi prawie jak siostra.
- Hej, jednej brakuje. Gdzie Ada? – dla niej też było miejsce w aucie.
- Poszła po płytę do szafki.
- Agata! To miała być niespodzianka – zgromiła ją Kaśka.
- Jaką płytę? – zainteresowałam się.
- Taką! – Ada krzyknęła za moimi plecami. Odwróciłam się. Trzymała najnowszą płytę TW! – Proszę bardzo, do przesłuchania przed koncertem!
- Czyli jedziesz? – zapytałam z ożywieniem.
- Jasne! – uściskałam ją. Ada jest moją BFF ;)
- Dobra, koniec bycia blondynkami ( oczywiście nie urażając żadnej) – żadna z naszej szóstki nie była tak na prawdę blondynką. Może trochę Paula i Kaśka, ale ciemnymi, więc się nie liczy ^^. – Wymyśliłyście jakiś plan?
- Zastanawiałam się nad tym cały dzień – odezwała się Kaśka - otóż….
~*****~*****~*****~*****~*****~*****~*****~*****~*****~*****~*****~*****~*****~*****~
Jak się podoba, komentujcie. Już w odcinku 5 plan Kaśki. Czy dojdzie do skutku? 
Wasza ~Green~

czwartek, 9 sierpnia 2012

Odc. 3 Szkoła


Poniedziałek, godzina 6.00 do mojego pokoju wpadła jak zwykle zdyszana Halinka:
- Panienko Matyldo, niech panienka wstaje bo spóźni się do szkoły – przypomniała jeden z uroków nieuczenia się w domu, lecz w publicznej szkole.
- Haluniuś, spokojnie, jeszcze pięć minutek – zakryłam kołdrą głowę.
- Żadne pięć minutek, wstajesz i to już – przybrała groźniejszy ton i ściągnęła ze mnie kołdrę. Była przyzwyczajona do porannego widoku mojej pidżamy czyli po prostu bielizny. Z miną cierpiętnika podniosłam się z łóżka i przylizując koko koko euro spoko na mej głowie, poczłapałam do łazienki. Takie wczesne wstawanie było konieczne ze względu na oddalenie naszego domu od jakiejkolwiek cywilizacji. Halinka ulotniła się do kuchni żeby przygotować mi pożywne śniadańsko*. W łazience wzięłam szybki prysznic żeby się obudzić, umalowałam się podkreślając zieleń moich kocich oczu (jak to jest tak bardzo różnić się od całej rodziny) i puszczając na plecach włosy w łagodnych falach.  Z szafy wyszperałam  zielone rurki, dłuższy biały t-shirt z nadrukiem, na głowie full cap z Kermitem ( mała konspiracja z księciem Williamem – przysyłał mi je z Anglii), czarny kardigan i czarne trampki. Hala była też po to żeby mi prać i prasować, ale ja chciałam się usamodzielnić. Nauczyłam się od niej, że jak się złoży do szafy ładnie wyprasowane, nie trzeba tracić na to czasu później. Zjechałam na dół po poręczy. Jak to dobrze, że rodzice rzadko przebywają w tej części domu. Wpadłam jak strzała do kuchni, pochłonęłam przepyszne śniadanko, pocałowałam Cudowną Kobietę Halinę w polik dziękując za godne wykorzystywanie darów od Boga i poleciałam do auta. Plecak rzuciłam na tylne siedzenie. Jak to dobrze, że nie dałam się zdominować i do szkoły zamiast szofera wożę się sama. Włączyłam radio. Leciało „Call me maybe” – dobrze nastraja, później nowa piosenka Brodki, a na końcu piosenka jakby mi już znana.
„The sun goes down
The stars come out
And all that counts
Is here and now
My universe will never be the same
I'm glad you came”


Chwila samej melodii, a później:

“You cast a spell on me, spell on me
You hit me like the sky fell on me, fell on me
And I decided you look well on me, well on me
So let's go somewhere no-one else can see, you and me”


Już wiedziałam skąd ją znam. Głos tego chłopaka w drugiej zwrotce! Przecież to ten, który grał wczoraj na pianinie w Warzone! Piosenka się skończyła a w radiu zaczęli o niej rozmawiać. Zespół nazywał się The Wanted jak już wczoraj zdążyłam zauważyć, a piosenka „Glad you came. ”. Po kolei przedstawili chłopaków. Na początku śpiewał Max, a ten, którego głos tak mnie urzekł, nazywał się Nathan. Słuchałam audycji o chłopakach i nawet nie zauważyłam gdy znalazłam się już na szkolnym parkingu. Już miałam wyłączać radio gdy usłyszałam magiczne słowo „koncert”. Miał się odbyć już za tydzień w Berlinie. W głowie już sam powstawał mi plan jak to zrobić żeby być na tym wydarzeniu i zobaczyć ich na żywo. Wyłączyłam radio, wzięłam plecak i zamknęłam auto. Na widok kolegów z klasy dotknęłam daszka i zrobiłam charakterystyczny dla nas ruch ręką, którego używamy na powitanie gdy stoi dużo ludzi żeby nie widać się z każdym z osobna. Powtórzyli mój gest i wrócili do rozmowy. Podeszłam do dziewczyn które czekały na mnie przed budynkiem.
- Chyba nie wiecie, – zaczęłam moim zwyczajem – że jest koncert niejakich The Wanted – na co laski zaczęły piszczeć. Ja zawsze byłam z nas najbardziej opanowana i w ogóle jakaś taka chłopięca w zachowaniu. Zdecydowanie zamiast sukienek i szpilek wolałam rurki i trampki. Teraz też spokojnie poczekałam aż podniecenie nieco opadnie i kontynuowałam. Jak już znacie moich rodziców, muszę wykombinować coś żeby tam pojechać i jednocześnie nie podpaść. Dziewczyny pokiwały głowami ze zrozumieniem. Mam cztery wolne miejsca w aucie, na długiej przerwie spotykamy się tutaj. Czekam na ogar kto ze mną jedzie i pomysły jak można to załatwić.
~*****~*****~*****~*****~*****~*****~*****~*****~*****~*****~*****~*****~*****~*****~
Swoją drogą, wiecie gdzie można kupić takie full capy?
*Śniadańsko i tym podobne słowa pochodzą z mojego słownika, więc jak będziecie używać, mówcie skąd znacie ;p
Wasza ~Green~

poniedziałek, 6 sierpnia 2012

Odc. 2 Moja piosenka


Właśnie wróciłam z przejażdżki konnej z moim dobrym przyjacielem Gustawem. Jakżeby inaczej, był z rodziny na odpowiednim poziomie, by mogli go zaakceptować moi wielce szanowni i poważani rodzice. Znaliśmy się od piaskownicy, nie, ja nie tak mogę powiedzieć, piaskownica była zawsze dla mnie obiektem niedoścignionej normalności. Ja bawiłam się jeżdżąc na moim własnym kucyku. Tak więc znałam go od wczesnego dzieciństwa. Był w moim wieku, dziwny przypadek, naprawdę. Złapałam za język jedną z dam dworu (Boże, że to jeszcze występuje w dzisiejszych czasach!) i wygadała się, że moja matka ma plany co do mojego zamążpójścia. Chciano to zrobić szybko i właśnie z Gustawem, ponieważ w naszych kręgach uchodziłam już prawie za starą damę. Mając 19 lat, nie chciałam wiązać się na całe życie, tym bardziej, że kochałam Gustawa wyłącznie jako brata i dobrego przyjaciela. Z tego, co mi mówił, z jego strony wyglądało to tak samo. Moja dusza buntowniczki już obmyślała plan jak tego uniknąć. Jak uniknąć planu usidlenia przez nudnego szlachcica? No dobra, G nie był nudnym szlachcicem, dlatego się przyjaźniliśmy. Był mi bliższy niż rodzony brat, który teraz miał 16 lat, wygląd i charakter ojca. Bynajmniej jego ulubionym sportem nie była piłka nożna, jak wszystkich zwykłych chłopców w jego wieku, lecz krykiet! Jezusiku Najsłodzeńszy, za jakie grzechy? Kimże ja byłam w poprzednim wcieleniu, że teraz moja rodzinka wprawia mnie w konsternację z każdym wypowiedzianym zdaniem? Jak dobrze, że chociaż tyle styczności miałam z normalnymi ludźmi, co w szkole. Darłam się pazurami o pójście do szkoły jak wszyscy zamiast uczyć się w domu z guwernantkami.
Wzięłam prysznic, ubrałam się w zwykłe rurki i sweterek. Mama z wielkim bólem i po wielu kłótniach pod dwoma warunkami zgodziła się na taki dobór garderoby. Miałam kupować je u porządnych projektantów albo szył je dla mnie nadworny krawiec i nie pokazywać się w tym gdy przychodzą goście. Teraz nie było nikogo w domu oprócz służby. Rodzice byli na jakimś tam spędzie z prezydentem czy innym super ważnym i znaczącym w kraju człowiekiem. Wytarłam mokre włosy  i rzucając ręcznik na podłogę podeszłam do pianina. Słowa i nuty często same do mnie przychodziły gdy o czymś myślałam. Zagrałam wstęp. Palce miękko i z wprawą przesuwały się po klawiszach. Do melodii doszedł mój głos.
Lie to me,                                                                                                                                                                                                                 If u can make this things worse .                                                                                                                                                                       I can believe, just say                                                                                                                                                                                               fate offers many possibilities
How many times things took this turn of events?                                                                                                                              How many times u said everything will be ok?
Wplotłam nowe dźwięki do I tak już bogatej melodii. Całość brzmiała profesjonalnie. Chciałabym  robić coś w tym kierunku, ale matka dostałaby szału. Nie wspomnę nawet o ojcu. Moje palce tworzyły rozmaite kombinacje, myśli płynęły swoim torem. Nagle drzwi się otworzyły, wbiegła Halina, moja najbliższa pokojówka i ze strachem w oczach wydyszała:
- Państwo wrócili! – prawie wisiała na klamce. Powinna się przyzwyczaić do wielkości tego domu po tylu latach służby.
- Hala, kochanie, uspokój się – powiedziałam przyjaźnie – nie dowiedzą się.
Zgrabnym pasażem przeszłam w Menuet Celebre Boccheriniego. Boże, ci ludzie doprowadzają mnie do ruiny psychicznej. Nie wolno mi rzeczy, których chce się robić w moim wieku. Z koleżankami spotykam się u nich w domu albo na dworze pod pretekstem bycia w schronisku czy w domu starców. Chodzę tam, bo jak się wyrobiło dobrą opinię, trzeba ją utrzymać. Mama wpadła, nie, sorry, wpłynęła z gracją do pokoju, zarumieniona i tryskająca zdrowiem. Wyraziła aprobatę dla mojego grania i wypłynęła. W nocy przekradłam się do Heli, która miała telewizor i pozwalała mi go oglądać u siebie. Oglądałam właśnie jakąś muzyczną stację ekscytując się tym ogromnym światem, który mają do dyspozycji gwiazdy.  Wprawdzie też go miałam, ale pod innym kątem.  Moją uwagę przykuł teledysk, w którym na początku na pianinie grał chłopak, miał takie „magnetajzing ajs” i aksamitny głos. Patrzyłam na to wszystko zahipnotyzowana. Na koniec zanotowałam sobie w pamięci tytuł i wykonawcę: „Warzone” The Wanted. Musiałam zdobyć ich płytę. I to bezzwłocznie.
~*****~*****~*****~*****~*****~*****~*****~*****~*****~*****~*****~*****~
Tekst piosenki jest oryginalny, wymyślony przeze mnie w chwili pisania odcinka. Proszę go nie kopiować, nie używać nigdzie itd. Nigdzie nie występuje, więc jak gdzieś go zobaczę czy usłyszę, to wiecie, prawa autorskie itd.
Pierwsza wzmianka o TW, już krok w dobrą stronę;).
~Green~

sobota, 4 sierpnia 2012

Legenda o Cecylii


Pech chciał że urodziłam się w rodzinie szlacheckiej. Dlaczego pech? Ludzie ze szkoły i wszyscy inni nie mogą pojąć dlaczego jestem nieszczęśliwa. Przecież stać mnie na co tylko chcę, mam pokojówki, kamerdynerów, na 18-stkę dostałam wypasione auto.  A myślałam,  że moi rodzice nie potrafią mnie już zaskoczyć. Jedno jest pewne: pieniądze szczęścia nie dają chociaż szczęście można czasem kupić za pieniądze. Ja niespecjalnie korzystam ze skarbca rodzinnego, nie noszę sygnetu, nie obnoszę się ze swoim pochodzeniem gdy poznaję nowych ludzi. Jestem inna niż moja familia. Ojciec uwielbia mi wypominać że robię w życiu dokładnie te same błędy co jego matka. Jestem dokładnie tak jak ona. Ten sam temperament popycha mnie do nieodpowiedzialnych czynów, sprawia, że uwielbiam ryzyko i adrenalinę i zdecydowanie przedkładam wyprawę gdzieś w nieznane nad kontynuację tradycji obiadków czwarteczkowych. Moja matka przyjmując te wszystkie rozchichotane plotkary z wyższych sfer jest po prostu w swoim żywiole. Pomimo XXI wieku, nadal noszą te wszystkie ogromne suknie, sznurują się gorsetami a obfite biusty wypływają górą. Od dziecka próbowała mnie wychowywać na taką samą damulencję jak ona, ale niestety, nie dała rady. Za którymś razem widząc mój teatralnie wymowny odruch wymiotny ostro powiedziała, że nie życzy sobie bym przynosiła wstyd rodzinie, że jestem wyrodną córką i nie okazuję krzty wdzięczności za to co mam itd. Nie prosiłam się  o to wszystko. Dobre to, że umiem robić bardzo wiele rzeczy i jakbym zrzekła się dziedzictwa, nie zostałabym żulem. Mogłabym uczyć gry w golfa, jeździectwa, gry na pianinie, skrzypcach i gitarze (o tym rodzice nie wiedzą) oraz kilku innych dość ciekawych hmmm… sportów.  Po babci jestem bardzo obrotną kobietą. Rozumiemy się jak nikt nigdy w naszej rodzinie, spędzamy ze sobą możliwie jak najwięcej czasu. To ona nauczyła mnie bym była zawsze sobą i nie dała nikomu się skrzywdzić przez odebranie osobowości. Pamiętam jak piekłyśmy najlepsze ciasteczka (nigdy nie dawała zrobić tego kucharce). Miałam może 10 lat. Wtedy opowiedziała mi legendę o naszej przodkini. Ponoć była córką czarownicy i upadłego anioła. Niesamowite oczy mieniące się paletą barw lasu deszczowego w porze monusunów, jedwabne włosy połyskujące w słońcu nieznaną wtedy miedzią, delikatna alabastrowa skóra, proste białe zęby będące zjawiskiem w tamtych czasach. Mogłam sobie tylko wyobrażać jaka naprawdę była. Nie został po niej żaden fizyczny ślad, żaden obraz, pamiętnik czy list. Żyła jedynie w ludzkich wspomnieniach. Zwiodła samego króla, który dla niej zostawił swoją żonę i dzieci. Nie chciała tego małżeństwa, czuła się osaczona. Była dokładnie jak Zosia z „Dziadów”. Obojętna wobec miłości całymi dniami plotła wianki na łące i zwodziła biedne serca zakochanych chłopców. Król obserwował ją już od dłuższego czasu a jego zauroczenie jej osobą nie przemijało. Postanowił wysłać do niej swego kapelana, który zaprosiłby ją na dwór królewski. Cecylia, widząc z daleka wysłannika swego władcy, domyśliła się o co chodzi. Wiedziała bowiem, że jest obserwowana, ale ciekawa rozwoju zdarzeń, nie dawała o tym znaku. Gdy tylko usłyszała co do zaoferowania ma król, w jej oczach zabłysły iskierki złości. Sprawiła, że biedny kapelan uciekał szybko. Pewnego dnia za swoją urodę i znajomość różnorakich ziół, została skazana na śmierć pod pretekstem bycia czarownicą. Król był jednak tak w niej zakochany, że uratował ją tłumacząc, że zmieni ją gdy zostanie jego żoną. Wiele lat zajęło by okiełznać jej dziką naturę, ale w końcu udało się. Tak wszyscy myśleli, ale Cecylia była kobietą cwaną i sprytną, dlatego nauczyła się ukrywać swoje umiejętności i temperament. Tak co drugie pokolenie istniała spora szansa na przekazanie nowej dziewczynce jej cech. Takie byłyśmy ja i moja babcia. Kristiana Walentina była w młodości piękną kobietą, dlatego dziadek, Nudziarz Wielki, pojmał ją w swoje szponiska i wprowadził do rodziny. Żaden dotąd mężczyzna nie był w stanie oprzeć się naszemu urokowi, dlatego awansowałyśmy do tak wysokiej rangi społecznej. Po moich przodkiniach miałam we krwi słabość do tzw. Niegrzecznych chłopców. Ci, którzy łamali zasady i za nic mieli wszelkie konwenanse, mieli u nas spore szanse. Wtedy byli to mężczyźni na kształt Robinhooda, w dzisiejszych czasach mogli to być muzycy. Zaprzysięgłam sobie jeszcze w dzieciństwie, że kiedyś na pewno jakiegoś poznam. Nie wiedziałam wtedy jak szybko może to nastąpić.
~*****~*****~*****~*****~*****~*****~*****~*****~*****~*****~*****~*****~
Pierwszy odcinek;)! Na razie wprowadzenie historii rodzinnych, ale później obiecuję, rozwinie się. Jak się podobało, komentujcie. Już niedługo next!
Wasza  ~Green~